Jak co roku zorganizowaliśmy wycieczkę dla dzieci. Plan był taki: jedziemy do Parku Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie, później do Rucianego na obiad i rejs statkiem, a potem z powrotem do Łomży. Choć poranek zwiastował kłopoty z terminarzem, po dotarciu na miejsce (do Kadzidłowa) wszystko powoli wracało do normy. Spacer po parku z przewodnikiem nieco się skrócił, gdyż rozkapryszone łanie nie pozwoliły nam wejść na przedostatni odcinek trasy. Korzystając z przymusowego "objazdu" dotarliśmy do dzików i łosia. Pomimo, iż nie zobaczyliśmy ostrych pazurów kadzidłowskiej przyrody (łanie nie pozwoliły nam spotkać się z rysiem i wilkami), to przecież nadrobiliśmy nieco straconego opóźnionym wyjazdem czasu. Po dość szybkim "przelocie" do przystani w Rucianem Nida, bez chwili odpoczynku udaliśmy się na pokład statku FARYJ, na którym to odbyliśmy rejs po Jeziorze Nidzkim. Doświadczona załoga doskonale wiedziała, jak zadbać o swych pasażerów. Serwując słodkości, garść ciekawostek przyrodniczych i turystycznych o Mazurach oraz "zapewniając" słoneczną pogodę sprawiła, że naprawdę niechętnie opuszczaliśmy pokład. I jeszcze te szanty w tle... Świeże powietrze i dość wartkie tempo naszej wyprawy były katalizatorami dość nietypowego zjawiska, jakim było "pochłanianie" przez dzieci obiadu (w przedszkolu taka ilość pustych talerzy po obiedzie to rzadkość). Z doładowanymi "bateriami" wsiedliśmy do autobusów, które w oka mgnieniu (zupełnie jak nie - PKS) przywiozły nas przed przedszkole, gdzie czekała rzesza stęsknionych rodziców. To była kolejna udana wyprawa, której plan został zrealizowany w 100%.
                        
|