|
Dlaczego? Bo to po prostu świetna zabawa, a przy okazji można nauczyć się kilku fajnych czynności. A wszystko zaczęło się od książki "Na zamku". Po wspólnym "przestudiowaniu" jej oraz udzieleniu odpowiedzi na nurtujące dzieci pytania, z tłumu rozentuzjazmowanych czterolatków padło śmiałe stwierdzenie, że na zamku jest fajnie. Słysząc to, nie mogłem zrobić nic innego, niż pomóc im utwierdzić się w tym przekonaniu. Dziewczynki w sukienkach (jak na prawdziwe damy dworu przystało) robiły wianki na głowę i tańczyły tańce dworskie - również ze swymi wybrankami - rycerzami. Chłopcy natomiast najpierw byli "kujcami" (kowalami:)), a później rycerzami. Własnoręcznie wykonali prawie całą zbroję z papieru, którą, jak się później okazało trzeba było mieć, by wyruszyć na wyprawę przeciw strasznemu smokowi. Kiedy wreszcie poradzili sobie z nim, mogli przystąpić do wyczekiwanego cierpliwie turnieju rycerskiego... Wszystkie nasze działania miały dość nietypowy finał - wspólna uczta z iście "nie zamkowym" jadłem, ale za to w biesiadnej atmosferze!
                                
|