|
 "Powiedział mi Bartek, że dziś tłusty czwartek!" - w taki sposób powitałem dzieci 8 lutego, gdy przyszedłem do pracy. I co? Nic. Żadnego wrażenia to na nich nie zrobiło, ponieważ od rana wszyscy, albo prawie wszyscy "trąbili" o tym na okrągło:) W dodatku z dumą w głosie pochwalili mi się, że dziś robili z p. Martą pączki! "Ale nieprawdziwe" - dodali trochę ze smutkiem. Oglądając wystawę wspaniałych papierowych "bohaterów" tamtego dnia, zupełnie na serio miałem ochotę je zjeść - były wyjątkowo autentyczne:) Wszystkim twórcom należały się oklaski a dla pomysłodawczyni gratulacje.
To nie był jedyny "tłustoczwartkowy" akcent w naszej grupie. Tuż po obiedzie, kiedy nasze czterolatki umyły starannie rączki, zabraliśmy się do robienia faworków. To również symbol tego dnia. Jak się okazało, prawie wszystko, co było z nimi związane, było... niełatwe. Wymowa sprawiała trudności, rozbijanie jajek i rozdzielanie żółtek od białek też było trudne, "zaplatanie" ciasta też, a o oczekiwaniu na nie nawet nie wspomnę... Tym większą mieliśmy radość z pałaszowania ich następnego dnia - w piątek! Pierwsza porcja podczas śniadania, druga po obiedzie, a i tak jeszcze zostało do podwieczorku:) Ktoś z czytających mógłby zapytać: Przez cały dzień sami jedli faworki? Nie zupełnie. Naszych wypieków spróbowała Pani Dyrektor, Panie Kucharki, oraz rodzice. Mamy nadzieję, że podobnie jak nam, im wszystkim również bardzo smakowały:)
Podczas, gdy nasze faworki "leżakowały" przed smażeniem, nasi mali cukiernicy zajadali się prawdziwymi, pysznymi pączkami przygotowanymi przez prawdziwe kucharki:)
To dopiero był TŁUSTY CZWARTEK!
                         
|