|
Poniedziałek 11 stycznia przywitał nas śniegiem. Już od rana biały puch sypał się z nieba. Nic więc dziwnego, że nasze pięciolatki z tęsknotą w głosie dopytywały nas czy wyjdziemy na podwórko. Pewnie! - usłyszały kończąc jeść obiad. W szatni, jak najszybciej, by nie stracić ani chwili, każdy ubierał się w zimowe niezbędniki - ciepłe buty, kurtki, czapki, szaliki i obowiązkowe tego dnia rękawiczki. Jak się okazało, nie wszystkie miały je w tym dniu - a szkoda... Po wyjściu na zewnątrz i ustaleniu zasad przystąpiliśmy do lepienia bałwana, a raczej bałwanów. W sumie to nie wiem ile ich ostatecznie wyszło:) Śnieg był idealny do tego zadania, więc dzieci prześcigały się w robieniu coraz większych kul śnieżnych, które dosłownie mnożyły się jak grzyby po deszczu i naprawdę były ogromne. Później robiliśmy aniołki na śniegu. Nie wszyscy wiedzieli o co chodzi, ale kiedy od kolegów i koleżanek usłyszeli, a za chwilę zobaczyli, to sami chcieli się przekonać, jaka to ogromna frajda. Tego dnia nie mogło zabraknąć również bitwy na śnieżki. I nie zabrakło! Dwie drużyny stanęły naprzeciwko siebie, uzbrojone w białe śniegowe kulki, gotowe do boju. Słowo START i... się zaczęło:) Wrzaski, piski, uśmiechy - pełna radość. Nie było wygranych, nie było przegranych, były zadowolone dzieci. Na koniec próbowaliśmy tworzyć ślady traktora na śniegu... ale najwyraźniej jaki traktor, takie ślady:) To było prawdziwe śniegowe szaleństwo!
       
|